Kilkadziesiąt lat z audiobookami, kilkanaście z odtwarzaczami audio Czytak
W dzisiejszych czasach słuchanie audiobooków w dowolnym czasie i miejscu nie jest niczym nadzwyczajnym. Kiedyś było inaczej, ale kiedyś nie miałam potrzeby słuchania nagranych książek czytanych przez lektora, kiedyś po prostu sama je czytałam.
Utrata wzroku – utrata możliwości
Wiele, wiele lat temu miałam całkiem zwyczajne plany życiowe: rodzina, praca, przyjaciele, pasje…
Cóż, plany planami, a życie życiem. Z powodu choroby i jej powikłań, moje plany niespodziewanie legły w gruzach. Nie wszystko potoczyło się ku satysfakcjonującemu zakończeniu – straciłam wzrok, a wraz z nim pracę, wielu znajomych, ogrom możliwości.
Nic już nie działo się i działało jak przed utratą wzroku.
Moje pierwsze audiobooki – przygoda z kasetami magnetofonowymi
Gdy brakowało mi sił, gdy stan zdrowia uniemożliwiał większe zaangażowanie, większą aktywność niż leżenie albo siedzenie, pozostawały mi rozmowy z bliskimi i znajomymi, pozostawało słuchanie radia.
Potem ktoś podarował mi audiobooki na płytach CD, ktoś inny podpowiedział wypożyczanie z biblioteki PZN książek mówionych nagranych na kasetach magnetofonowych. Zaczęłam słuchać książek – zrobiło się trochę różnorodniej, trochę mniej przygnębiająco.
Na owe czasy możliwość wypożyczania audiobooków zapisanych na kasetach była dla mnie niezmiernie atrakcyjna, ale też dość kłopotliwa i ciężka. Kilka wypożyczonych książek nagranych na kilkunastu, kilkudziesięciu kasetach miało znaczną objętość i swoje ważyło. W dodatku, nie dość, że nie łatwo przychodziło mi wypożyczenie co bardziej poczytnych tytułów, to trafiały się opakowania z zawartością inną niż być miała lub taśmy uszkodzone. No i trzeba było po kasety co jakiś czas jechać i pamiętać, aby potem zwrócić je w terminie, a możliwości ku temu nie zawsze były.
Walkman – odejście od wieży
Wzroku nie odzyskiwałam, ale udało się zaradzić niektórym innym moim problemom zdrowotnym. Odżyłam, chciałam i mogłam więcej działać.
Wraz ze wzrostem mojej aktywności, coraz bardziej doskwierało mi ograniczanie słuchania audiobooków do miejsca, w którym stała wieża z radiem i magnetofonem.
Zdecydowałam się zakupić jeden z dostępnych wówczas przenośnych odtwarzaczy kaset. Niestety, walkmanem cieszyłam się krótko. Zaginął wraz z innymi mającymi wartość przedmiotami, gdy na czas operacji pozostawiłam go w szufladzie szpitalnej szafki.
Mówione książki cyfrowe – czas miniaturyzacji odtwarzaczy
Kolejnego walkmana nie kupiłam. Na rynek wchodziły znacznie mniejsze niż Walkman urządzenia do odtwarzania muzyki i cyfrowych książek mówionych.
Tak jak w przypadku walkmana, audiobooków nadal słuchać trzeba było w słuchawkach, ale uniezależniały one od kaset i krążków CD, a tym samym od urządzeń sporej wielkości, które je odtwarzały.
Długo zastanawiałam się nad zakupieniem takiego przenośnego urządzenia, zwłaszcza że wielu znajomych mających problemy ze wzrokiem zaczęło z niego korzystać.
Jednak aż tak daleko posunięta miniaturyzacja i ograniczenie klawiatury do jednego przycisku nie okazały się być dla mnie zaletami. Szybko gubiłam się w nieudźwiękowionym menu, nie miałam pewności czy albo ile razy nacisnęłam przycisk, który odpowiadał za wiele funkcji.
W końcu zniechęcona brakiem radzenia sobie z jego obsługą nie zakupiłam tego zminiaturyzowanego cudeńka. Szukałam dalej.
Mój pierwszy udźwiękowiony odtwarzacz audio Czytak – nadzieja na samodzielność
Dopiero w 2007 roku trafiłam na odtwarzacz, który bez wahania zakupiłam.
Czytak NPN był, w porównaniu z innymi, sporym odtwarzaczem audio. Miał naprawdę duże przyciski i duże przestrzenie między nimi, był do obsłużenia przez osoby, które, tak jak ja, miały kłopot z bezwzrokowym wyczuwaniem, odnajdowaniem klawiszy. Ten odtwarzacz audioboków, jako jeden z niewielu, miał też duży, zewnętrzny głośnik, który jest dla mnie zaletą nie lada. Z niechęcią bowiem korzystam ze słuchawek przy słuchaniu muzyki czy książek.
Wiadomo, słuchanie z słuchawkami na uszach nie wpływa korzystnie na słuch, dla mnie jest też mało wygodne. Czytak zaś daje komfort wyboru sposobu słuchania nagrań, w słuchawkach albo bez nich (słuchania z głośnika).
No i najważniejsze, Czytak był jedynym w pełni udźwiękowionym odtwarzaczem MP3. Wciskając odpowiedni klawisz słyszałam dźwięk albo informację słowną w języku polskim, które powiadamiały mnie o tym co zrobiłam albo jaka czynność zostanie wykonana, gdzie jestem w menu, do jakiej wartości zmieniłam np. głośność.
Dzięki temu mogłam sama, bez pomocy osób widzących obsługiwać Czytaka NPN.
Obecnie Czytaka NPN zastąpił równie prosty, acz nowocześniejszy w designie i funkcjonalności Czytak 4.
Zobacz tutaj Czytak 4
Apetyt rośnie w miarę słuchania i zdrowienia
Słuchałam muzyki i cyfrowych książek mówionych w różnych interpretacjach w domu i na balkonie. Zabierałam ze sobą Czytaka w podróż, zabierałam też na czas hospitalizacji do szpitala. Najpierw czytałam dla przyjemności, aby zająć myśli, odgonić niepokoje, wypełnić czas chorobowej bezczynności. Gdy zaczęłam stawać na nogi i mogłam zacząć myśleć o realizacji działań, jako osoba która utraciła zdolność widzenia, potrzebowałam nagrań z zakresu szerszego niż tylko beletrystyka.
Takich niezbędnych dla mojego przeprofilowania zawodowego nie było jednak wiele. Wtedy na rynku pojawił się nowy model Czytaka – czytak Plus. To było to.
Czytak Plus – więcej możliwości odtwarzacza
Czytak Plus był sporo mniejszy od Czytaka NPN, wielkości telefonu komórkowego z tamtych lat, trochę od niego grubszy, ale nie na tyle mały, żeby nie dawał się łatwo i wygodnie przeze mnie obsługiwać. Mimo mniejszych gabarytów klawisze nadal były dobrze wyczuwalne.
Plus dawał więcej możliwości, które mogłam i chciałam wykorzystywać, których potrzebowałam. Nie tylko mogłam w dowolnym miejscu zakończyć słuchanie nagrania, a przy kolejnym jego odtwarzaniu słuchać od miejsca, w którym poprzednio słuchanie zakończyłam. Mogłam też dojść do dowolnie wybranej frazy nagrania. Mogłam przyśpieszyć albo zwolnić szybkość odtwarzania nagranej książki. Przechodziłam do odpowiednich modułów, wśród których, prócz folderu Audio i Czytak były także: Teksty i Dyktafon. Wszystko to oczywiście mogłam robić korzystając z udźwiękowienia.
Tym co mnie niezmiernie ucieszyło w Czytaku Plus, to możliwość słuchania informacji zawartych w plikach tekstowych. Nie musiałam już ograniczać się tylko do nagranych audiobooków, mogłam dowolne teksty kopiować albo zamieniać na format .txt i wrzucać na kartę pamięci Czytaka. Zeskanowane książki o różnej tematyce, także podręczniki, literaturę piękną i specjalistyczną, a także instrukcje, dokumenty itp. mogłam wgrać na kartę Czytaka i potem je odsłuchać na tym odtwarzaczu.
Mogłam „przemieszczać się” o 10, 100 lub 1000 fraz do przodu albo tyłu, gdy potrzebowałam powtórnie przesłuchać jakiś fragment albo jakiś pominąć. Bardzo przydatne okazało się też nagrywanie krótkich notatek głosowych oraz wykładów, szkoleń na dyktafonie Czytaka.
Jeszcze łatwiejsze stało się zgrywanie audiobooków, plików MP3 z muzyką i plików tekstowych na kartę. Wystarczyło wyjąć kartę z Czytaka, wsunąć w odpowiedni otwór laptopa i skopiować je do odpowiednich folderów na karcie, kartę SD włożyć ponownie do Czytaka i słuchać, słuchać, słuchać.
No i słuchałam i wciąż słucham już od wielu lat. Słuchanie jest zaś dla mnie i przyjemnością, i potrzebą uzupełniania wiedzy, także takiej, która umożliwiła mi podjęcie pracy w nowym zawodzie, a teraz pozwala ją kontynuować.
Najnowszy Czytak – oczekiwanie
Ostatnio słyszałam, że przygotowywany jest kolejny model Czytaka Plus. Jeszcze nie wiem co będzie miał mi do zaoferowania, ale gdy tylko pojawi się na rynku, a ponoć ma to być już wkrótce, nie przegapię okazji, żeby to sprawdzić.
Zakładam, że w nowym modelu, prócz znanych już rozwiązań, pojawią się kolejne korzystne dla funkcjonowania osób mających problemy ze wzrokiem. Gdy przekonam się, że będą one przydatne także dla mnie, będę dążyła do zakupu nowego Czytaka Plus.
Być może pomocnym w zrealizowaniu mojego zamysłu okaże się dofinansowanie ze środków PFRON pochodzących np. z Programu „Aktywny samorząd”.
Katarzyna